Słońce
02:42fot. Agata Kundera |
Wybrałam "Słońce" Muncha, bo mamy z Edvardem długą historię znajomości. Dawno, dawno temu, w szczytowej fazie nastoletniego buntu przekopiowałam pastelami najsłynniejszy jego obraz - "Krzyk" z cyklu "Fryz życia". Radosny ten obrazek wisiał potem dość długa na drzwiach mojego pokoju pośród cytatów z punkowych piosenek, zdjęć ukrzyżowanych ciał i ponurych wierszy - taki mój osobisty, bolesny, ale w gruncie rzeczy niemy krzyk o uwagę.
Munch był mi wtedy bliski nie tylko jako artysta, ale przede wszystkim jako człowiek. Wychowany przez apodyktycznego ojca, pesymistyczny i kruchy psychicznie, przez większość życia borykał się z lękami i nawracającymi epizodami depresji. Przekładało się to na język jego sztuki, w której człowiek jawi się zawsze jako ktoś osamotniony, nękany obsesjami i niedającymi się zaspokoić żądzami. O samym "Krzyku" Munch pisał, że wydarł mu się niemal z duszy, gdy spacerował z dwójką przyjaciół mostem i doznał jednego z częstych napadów lęku. Ta autentyczność Muncha wydaje mi się godna podziwu, mimo że zrodziła dzieła, które trudno nazwać podnoszącymi na duchu.
Całkiem niedawno natknęłam się jednak na zupełnie inny obraz Muncha - "Słońce" z serii malowideł ściennych, których wykonania artysta podjął się w 1909 roku po 8-mięsięcznym pobycie w klinice, gdzie leczył się z kolejnego ciężkiego epizodu depresji. W przeciwieństwie do wcześniejszych obrazów, ten nie skupia się na ponurych wizjach wewnętrznych artysty, lecz przedstawia świat skąpany w blasku słońca. W tym czasie bowiem Munch podjął karkołomną decyzję, by odciąć się od tego, co oddala go od życia i pielęgnować w sobie przejawy radości.
Słońce Muncha - ten symbol energii i witalności - wschodzi nad fiordem Kragera na południu Norwegii. Moja wersja - daleka od oryginału, darta i przerabiana milion razy - wzeszła w męczarniach twórczych, wśród "kurw" i "pocomitopocomito". Zawiśnie tam, gdzie poniesie ją los. A może nie zawiśnie wcale. Najważniejsze jednak, że zaistniała, że podjęłam ten trud i pomimo wstydu i lęku, jaki mi towarzyszy, odważyłam się nią z Wami podzielić.
I właśnie dlatego "Słońce" - mam nadzieję, że ten trudny początek zmotywuje mnie do szukania radości i odwagi w tym, co robię.
0 komentarze