Metamorfozy
12:11Ostatecznie Teresa tchórzy. Rezygnując ze śmierci, nie rezygnuje jednak z rozpaczliwych prób wyzwolenia się z klatki własnego ciała. Po którejś z kolei zdradzie Tomasza, niepewna swojej kobiecości, rozdarta między potrzebą miłości, a nienawiścią do mężczyzn, sama decyduje się przespać z nieznajomym, "... pragnąc ... postawić swoje ciało na ... granicy, pozwolić mu stać przez chwilę jak pod pręgierzem, a potem, kiedy ... będzie chciał ją objąć, powie mu, jak powiedziała temu mężczyźnie na Petrzynie: Ale ja tego nie chciałam. A mężczyzna opuści lufę strzelby i powie łagodnym głosem: Skoro pani sobie tego nie życzyła, nic się pani nie może stać. Nie mam do tego prawa. A ona odwróci się do pnia drzewa i rozpłacze się". [4].
Powodów do płaczu miała całe mnóstwo - niewierność mężczyzny, którego kochała, prześladujące ją uczucie zniewolenia przez matkę, bezowocne poszukiwanie zrozumienia, samotność. Nie źródło cierpienia jest jednak tutaj ważne, ale to, gdzie poszukiwała wytchnienia. Mogłaby się przecież przytulić do czegokolwiek; wesprzeć o sztachety płotu, o mur, o latarnię. Decyduje się jednak przyłożyć policzek do szorstkiej kory drzewa, powierzyć mu swoje cierpienie i przyjąć jego milczącą pociechę. Do drzewa przychodzi więc i po śmierć, i po życie, znajdując w nim jedyną formę ucieczki od siebie i ludzi, których kocha.
Człowieka intuicyjnie ciągnie do zieleni. Kształt drzewa, jego anatomia tak bliska człowieczej - z koroną głowy, pniem korpusu, gałęziami rąk i korzeniami nóg - instynktownie budzi ufność. Drzewo kryje też w sobie tajemnicę dla nas najistotniejszą - zagadkę życia i śmierci, płodności i odradzania się. Sięgając gałęziami nieba, a korzeniami podziemia, staje się bytem mediacyjnym - axis mundi - łączącym światy żywych i zmarłych, strefę sacrum i profanum. Jest pępkiem wszechświata, z którego życie biorą różne inne byty, a zasadzone przy narodzinach dziecka, staje się symbolem człowieka - jego rozwoju i życia na ziemi.
To rozrodcza moc drzewa oznacza także, że - wbrew temu, w co wierzyli wcześni mistycy - materia nie jest bierna, zależna jedynie od sił wobec niej zewnętrznych oraz całkowicie oddzielona od mocy duchowych, życiowych. Zdolność odradzania się tkwi w niej samej - jest jej nieodłącznym, ewokującym świętość elementem. Analogicznie, ciało ludzkie przestaje być wyłącznie przeklętym "mięsem", którego niedoskonałość, żądze, tęsknoty prowadzić muszą do aktów autodestrukcji. Posiada w sobie tę samą życiodajną moc wewnętrzną, ten sam boski pierwiastek, który tkwi w naturze - jest jak drzewo - rozwija się, wyciąga w stronę nieba, zakorzenia się w ziemi. Pulsuje życiem.
[4] Ibidem.
1 komentarze
Obraz piękny. Przywodzi na myśl sztukę Aborygenów. Tylko bardziej skomplikowany.
OdpowiedzUsuń